czwartek, 16 marca 2017

Bajkał Ice Marathon – obalamy mity!


Dokładnie tydzień temu odbył się XIII Baikal Ice Marathon, czyli bieg po zamarzniętym jeziorze Bajkał na dalekiej Syberii. Zwycięzcą tej edycji i rekordzistą trasy został nasz rodak – Bartek Mazerski (2:53)!!! Jest to jezioro o największej zawartości czystej, słodkiej wody na świecie, stanowiące 20% światowych zasobów. 80% żyjących w niej roślin i zwierząt stanowią endemity, czyli „stworzenia” nie występujące nigdzie indziej. Nie każdy wie, że można się tam pobawić w Jezusa stąpającego po wodzie. Ci, którzy wiedzą, bardzo często mają ten bieg na swoim „Bucket List”, czyli liście rzeczy do zrobienia przed śmiercią. Skoro jest to marzenie/cel wielu, wiele jest też niedomówień i mitów które narosły wokół tego wydarzenia. W ostatnim czasie byłem zasypywany wieloma pytaniami, domysłami, zasłyszanymi plotkami na temat Baikal Ice Marathonu, postaram się pokrótce opowiedzieć „z czym to się je” i pokazać, że jak to zazwyczaj bywa… WYSTARCZY CHCIEĆ!



Lata temu, jeszcze w poprzedniej dekadzie, kiedy stawiałem swoje pierwsze biegowe kroki, będąc na etapie ciągłego zbierania informacji, zadawania pytań i niekończącej się pogoni za wiedzą, poznałem wyjątkową osobę. Było to w czasie, kiedy fejsbuk dopiero w kraju nad Wisłą raczkował, a Ona była prawdziwą ostoją i drogowskazem w tym nowym dla mnie świecie. Agnieszka (https://twojezwyciestwo.wordpress.com) mająca bardzo wiele wspólnego ze wszystkim co się przez lata działo w katowickim świecie biegaczy, skierowała moje myślenie w stronę Baikal Ice Marathonu bodaj trzykrotnie. W owym czasie, nie było jeszcze czegoś takiego jak Night Runners, czy inne wyrastające w każdej dzielnicy kluby biegowe. Ciężko było o znalezienie motywacji i kogoś, kto umiejętnie pokaże „jak żyć” w biegowej rzeczywistości, więc treningi, które prowadziła i teksty które pisała traktowałem z uwagą. Na przestrzeni ładnych kilku lat zdarzyło mi się przeczytać Agnieszkowe, biegowe dossier (w wywiadach dla biegowych czasopism, czy w opisach jej sylwetki jako pacemakera itp.), w którym za każdym razem jako jedno ze swoich marzeń do zrealizowania wymieniała właśnie Baikal Ice Marathon. Przez kilka lat, kiełkowało więc we mnie to „skradzione” marzenie Agnieszki, zamiecione pod szafę i sklasyfikowane jako bardzo nierealne. W pewnym momencie, przyszła pora na weryfikację, czy marzenie jest marzeniem, czy tylko mrzonką, z którą mogę się tułać aż do śmierci. Jak to zwykle bywa, okazało się, że nie taki diabeł straszny, a marzenia są po to by je spełniać i zwalniać miejsce na kolejne!



Czym jest Baikal Ice Marathon?

Prościej byłoby zapytać, czym Bajkal Ice Marathon nie jest. Na pewno nie jest zwykłym maratonem, który może pokonać każdy „niedzielny” biegacz. Jest to bieg, który wymaga przede wszystkim pokory i solidnego przygotowania, przede wszystkim sprzętowego. Nie zawadzi też, gdy potraficie biegać maratony w przyzwoitym czasie i bez przechodzenia do marszu. Aby biec 42 kilometry po lodzie, w srogim mrozie, w miejscu gdzie sklasyfikowano około 30 rodzajów różnych wiatrów, trzeba mieć naprawdę odpowiedzialne podejście. Warto więc poświęcić trochę czasu w czasie naszej, polskiej zimy i cierpliwie testować różne warianty ubioru kiedy jest u nas najzimniej. To spore wyzwanie, aby ubrać się jednocześnie wygodnie i bezpiecznie. Znaleźć ten balans między marznięciem, a przepoceniem. No i buty…buty z kolcami to podstawa, nawet jeśli tafla lodu będzie przysypana śniegiem, znajdzie się sporo miejsc, gdzie bez najlepszej przyczepności, możecie „wyrżnąć orła” J



Jak to się robi?

Aby mieć szansę zmierzenia się z najprawdziwszą, syberyjską zimą, trzeba się pobawić w logistyka i dobrze rozplanować cały proces, który wygląda mniej więcej tak:

-              Niezależnie, czy planujecie wystartować na 42 czy 21 kilometrów (też jest taka możliwość), powinniście mieć udokumentowane starty w których potraficie przebiec maraton poniżej 4,5 godziny (lub półmaraton w 3 godziny). Należy bezpośredni link do pliku z wynikami danego biegu w którym to osiągnęliście przesłać w formularzu zgłoszeniowym. Wynik nie może mieć więcej niż 3 lata.

-              Po około 10 dniach otrzymujecie odpowiedź zwrotną, czy spełniacie wymagania i załapaliście się na listę. W połowie października organizator przesyła Wam dane do przelewu wpisowego, które trzeba uiścić za udział w zawodach. 560 euro to koszt startu w maratonie, dwóch noclegów w wysokiej klasy hotelach, śniadań i obiadokolacji, transferów z lotniska w Irkucku i z powrotem, obsługi biegu, transferu bagaży itp. Itd. Można sobie nawet zwiedzić muzeum Bajkału i pojeździć poduszkowcem (!). Jeśli ktoś ma ochotę, może za prawie 1300 euro wykupić sobie 6 dniowy obóz adaptacyjny, który rozpoczyna się trochę wcześniej. Taki obóz to również „furtka” dla tych, którzy nie mają na swoim koncie przebiegniętego maratonu w czasie 4,5h. Pewną trudność może sprawić wykonanie przelewu, bo trzeba posłać euro na konto w rosyjskim banku, przez bank pośredniczący w Niemczech. Nie w każdym banku wiedzą „o co kaman” i czasem trzeba się nagadać z różnymi konsultantami, którzy będą Was odsyłać dalej, aż trafi się ktoś ogarnięty kto Wam pomoże. Ja się namęczyłem dwa dni nim udało mi się uzyskać kompetentną odpowiedź w moim żółtym banku ;)

-              Właśnie wydaliście około 2400zł, czyli kwotę którą w przeliczeniu na paczkę papierosów dziennie można uzbierać w około 170 dni, czyli powiedzmy pół roku. Drugim krokiem będzie wynalezienie sposobu na dotarcie do miejsca przeznaczenia (Irkucka) oddalonego o jakieś 7 tysiecy kilometrów od Polski. Bardzo dużo osób wybrało opcję dotarcia na miejsce samolotem i powrotu koleją transsyberyjską. Jeżeli macie na tyle wolnego czasu, żeby wracać pociągiem przez 5,5 dnia do Moskwy, a potem jeszcze jakoś do domu, to szczerze polecam taką opcję. Sam odbyłem taką podróż w dwie strony w 2012 roku i jest to coś, co każdy powinien przeżyć! Jeśli macie kogoś znajomego w Rosji, najlepiej w Moskwie, to w bardzo przystępnej cenie (około 600zł) będziecie mogli nabyć taki bilet kolejowy na 45 dni przed odjazdem pociągu. Potem w zależności gdzie mieszkacie opcje są różne, można np. następnym pociągiem pojechać do Lwowa i do Polski. Natomiast jeśli szkoda Wam czasu i zależy Wam na wygodzie, to zdecydowanie polecam zakup biletów lotniczych z Kaliningradu. Tak, tak, to właśnie ten śmieszny mały kawałek ziemi u góry mapy Polski, zwany Obwodem Kaliningradzkim i będący Rosją. A skoro jest Rosją, to znaczy, że loty krajowe są dużo tańsze niż te międzynarodowe. Różnica w cenie wynosi około 100% między lotem z Kaliningradu, a lotem z Warszawy. Nam udało się złapać lot w dwie strony za niecałe 1300zł. Widząc tę oszczędność, nie boli nawet fakt, że trzeba przejechać kawał drogi przez Polskę samochodem, by dojechać na lotnisko. Jeśli jesteście z północnego „kawałka mapy” to macie trochę łatwiej. Ale my spokojnie daliśmy rade jadąc z Katowic. Koszt parkingu przy lotnisku wynosi 20zł za dobę, więc da się przeżyć.

-              Jeśli kupiliście już bilety, to trzeba jeszcze pomyśleć o wizie rosyjskiej która kosztuje 153 złote i jej wyrobienie trwa około 7-10 dni. Jeśli macie chwilę, żeby podjechać do najbliższego konsulatu/ambasady Rosji, to szczerze polecam tę opcję. Jeśli nie macie takiego w pobliżu, to koszty mogą wzrosnąć nawet do 400zł licząc pośredników. Jeśli jednak nie chcecie przepłacać i znacie rosyjski (lub kogoś kto zna rosyjski) to polecam umówić się przez stronę ambasady na osobistą wizytę u konsula. Nie dajcie się naciągać na żadne Rosyjskie Centra Wizowe itp. , bo jest to zwykłe wyciąganie kasy od naiwniaków. Organizator maratonu przygotuje Wam specjalny dokument (voucher) który należy przedłożyć w konsulacie, jako dowód na to, że nie planujecie podnosić ręki na „Matkę Rosję” ;)

-              W zasadzie tutaj należałoby podsumować koszty całej eskapady. 1300 samolot+ 2400 opłata dla organizatora + 153 wiza + 1000zł paliwo/parkingi/kieszonkowe na pobyt/pamiątki   = 3853 złote. Kwota do uzbierania w 346 dni przy wrzucaniu do skarbonki 14zł dziennie. To chyba nie tak źle jak za spełnione marzenie? I to jakie marzenie! ;)

-              Może się jednak zdarzyć tak, że będą Wam potrzebne specjalne elementy ubioru, jeśli prognozy na dzień zawodów będą niesprzyjające. Organizator biegu wysyła regularnie newsletter ze zdjęciami i postępami „zamarzania” jeziora oraz przygotowań organizacyjnych. Można się wiele dowiedzieć o przyrodzie tam występującej, grubości lodu, pokrywie śniegu itp. Itd. Są też odpowiednie zalecenia co do naszego wyposażenia. Najważniejsze będą kolce lub buty z już wbudowanymi kolcami (polecam Icebugi lub Salomony), a także wiatroszczelna kurtka jako zewnetrzna warstwa. Pozostałe elementy mogą się bardzo różnić. My mieliśmy wyjątkowo dobrą, słoneczną pogodę (-8 stopni Celsjusza) i lód przykryty śniegiem, ale rok wcześniej było -24 stopnie, padający śnieg i wiejący wiatr. Wtedy niezbędne mogą okazać się np. specjalne plastry osłaniające twarz od mrozu, podwójne rękawiczki, czy gogle narciarskie. Generalnie jednak, 90% sprzętu każdy biegający trochę dłużej osobnik, powinien posiadać (!) Warto wziąć pod uwagę bieg z niewielkim plecakiem, w którym schowamy sobie zapasową czapkę, komin, czy inne elementy, które będziemy chcieli przebrać na trasie, jeśli za bardzo się spocimy.




Dlaczego warto to zrobić?

Jeśli nie przekonują Was przepiękne zdjęcia i filmy z tego wydarzenia, to postaram się jakoś ubrać w słowa, to co tak naprawdę jest nieopisane :)

1.Jest mało miejsc, w których można poczuć tak wspaniałą siłę przyrody, gdzie jest się tylko drobinką w morzu przestrzeni i pustki.


2. Dostajecie naprawdę sporo czasu dla siebie, możecie się poczuć jak Marek Kamiński zmierzający na Biegun.


3. Możecie poczuć jak to jest biec po wodzie, nie będąc Jezusem. (patrz endomondo)

4. Można postawić stopę w miejscach w których nikt jej wcześniej nie postawił, wszak co roku jest to nowy kawałek lądu (lodu), który wraz z ociepleniem znika.

5. Można przełamać wiele spośród wydumanych, niekorzystnych stereotypów na temat Rosjan. To są naprawdę ludzie tacy sami jak my, z tymi samymi radościami i problemami dnia codziennego. Zobaczyć, że nie ma problemów nie do rozwiązania, a Rosja jest naprawdę fajnym i urokliwym krajem.

6.  Możecie cofnąć się w czasie – tak, Syberia, czy Obwód Kaliningradzki są rzeczywiście miejscami, które wyglądają jakby czas o nich zapomniał. Wiele z nich niemal identycznie wyglądało kilkadziesiąt lat temu. Ilość nieskomercjalizowanej przestrzeni jest imponująca.

7. Można podłapać rosyjski akcent – bardzo szybko złapiecie się na tym, że starając się „łapać” rosyjskie zwroty Wasze wypowiedzi stają się jakby bardziej przeciągłe ;)

8.  Można napić się najczystszej wody na świecie i pooddychać prawdziwie syberyjskim powietrzem :)

9.  Zobaczycie, że nie jest trudno opalić się w środku mroźnej zimy.

10.Nauczycie się żyć bez windy, zegarka i sprawnie działającego odpływu we wszelkich urządzeniach sanitarnych ;)

11. Można się bezkarnie wysikać na środku jeziora i nikt tego nie zobaczy J

12. Można spotkać polskich Sybiraków na mecie i zawrzeć wiele wspaniałych znajomości.

13.Można poczuć się niczym Wojciech Fortuna w swoim archaicznym trykocie z numerem startowym. Podobny dostaje każdy uczestnik.

14.Niestety, 3 kilometry przed metą zmarł młody, 35-letni Rosjanin z Moskwy. Wedle posiadanych przeze mnie informacji, przed zawodami dopadła go jakaś choroba, cierpiał na biegunkę i był odwodniony. Pobiegł na własną odpowiedzialność. Ambicję przypłacił życiem. Patrząc na tabelę wyników i napis DNF/RIP obok jego nazwiska, człowiek nabiera jeszcze większej pokory i respektu, szanując każdy ukończony w zdrowiu bieg.




Inne fakty i mity

1.Tak, lód jest naprawdę tak gruby, że jeżdża po nim samochody. Odpowiednie służby wytyczają nawet oficjalne drogi, którymi można bezpiecznie jeździć.

2.Tak, pogoda jest bardzo zmienna, a na trasie temperatura i siła wiatru mogą się zmieniać bardzo dynamicznie (jak w górach).

3.Tak, przed startem można napić się mleka z wódką i odprawić rytuał dla duchów jeziora.

4.Tak, w Irkucku ośmioletnie dzieci jeżdżą na kucykach i można spotkać renifery.

5.Tak, godzina startu pozostaje niewiadomą do samego startu ;), a sama trasa jest wytyczana krótko przed zawodami przy użyciu specjalnego sprzętu satelitarnego do pomiaru grubości i trwałości lodu.

6. Nie, na punktach odżywczych nie ma wódki, nie ma też kiełbasy i chleba J

7. Nie, na trasie nie widać niedźwiedzi (liczyłem, że będą jak na Spitsbergenie)

8.Tak, lód jest niesłychanie twardy i na mecie może okazać się, że był to bardzo niedobry wysiłek dla naszych stawów.

9.Tak, Bajkał systematycznie się powiększa w wyniku ruchów tektonicznych. Przewiduje się, że za „jakiś” czas stanie się kolejnym oceanem J

10.Tak, w Bajkale żyje ponad 3500 żyjątek, z których 80% występuje tylko tam. Ponad 30 gatunków ryb można spotkać tylko w jego wodach. Najsłynniejszą rybą jest Omul. 

To chyba tyle jeśli chodzi o ten wyjątkowy bieg. Na pewno warto to przeżyć i zachować w pamięci. Przepiękne widoki i prawdziwość tego miejsca na pewno zostaną w Was na długo. Klimat jest nierzeczywisty, niemal bajkowy (bajkałowy). Według wielu, jeśli pogoda jest niekorzystna, jest to jeden z kilku najtrudniejszych zimowych biegów na świecie. Ci którzy biegli maraton na Antarktydzie, uważają często, ze to Bajkał był trudniejszy. Mając w sobie odrobinę pokory i duszy odkrywcy, z pewnością będziecie zachwyceni.

Mateusz Banaś
kontakt@travel2run.pl

























niedziela, 5 lutego 2017

Siedem grzechów głównych i savoir vivre na zawodach



Dzisiaj trochę frustracji, o których często sobie przypominam po starcie, a zapominam po przyjściu do domu. Tym razem nie zapomniałem ;)


Im większe zainteresowanie bieganiem w Polsce i na świecie, tym większa frekwencja na zawodach. Im więcej owiec w stadzie, tym większe ryzyko, że wśród nich trafi się jakaś czarna. Tak samo niestety dzieje się w świecie biegania. Świecie, który wg utopijnych idei, powinien być odskocznią od nerwowej i brudnej rzeczywistości. Mitycznym miejscem uczciwości, życzliwości, kultury, wzajemnego szacunku oraz reguł fair play.


Ciężko powiedzieć jak wiele spośród popełnianych przez biegaczy "grzechów" jest czyniona umyślnie, a ile wynika z niewiedzy. Niemniej jednak, z savoir-vivrem wśród biegowej braci jest coraz gorzej. Czasami nawet ten 1% wśród ogółu potrafi skutecznie zepsuć humory pozostałym. Spróbuję wypunktować siódemkę najgorszych wyczynów biegaczy, które nie powinny mieć miejsca w środowisku amatorsko-koleżeńskiej rywalizacji/pasji/hobby/wstaw cokolwiek.

1. Śmiecenie na trasie! - Śmieciarzu-biegaczu, czy naprawdę nie uniesiesz tego pustego papierka po żelu energetycznym do najbliższego kosza lub w kieszonce do samej mety? Aż tak jesteś wątłego zdrowia, że te 5 gramów zepsuje Ci czas? Pół biedy, jeśli jest to na wielkim ulicznym maratonie z setkami sprzątających wolontariuszy, ale w środku lasu, puszczy, czy w górach? Serio? Jeśli tak robisz to nie zasługujesz na jakikolwiek szacunek. Korona z głowy nikomu nie spadnie, jeśli wyrzuci swoje śmieci do kosza. Papierowy kubeczek, pusta buteleczka, czy papierek po żelu naprawdę nie mają żadnego wpływu na Twoje tempo biegu. 


2. Tarasowanie całej szerokości trasy! - Nie jesteś królem szlaku! Być może na co dzień, za kierownicą również łamiesz prawo, blokując lewy pas ruchu i zgrywając szeryfa, ale nie musisz tego też robić w trakcie zawodów. Jeśli widzisz, że Twoje tempo biegu spada, a inni chcą Cie wyprzedzić, to nic, a nic nie pomoże Ci blokowanie lewej strony. Zostaniesz wyprzedzony i tak czy tak. Okaż trochę kultury i pomyśl też o innych. Podobnie jak w ruchu ulicznym, szybsi biegacze biegną lewą stroną, wolniejsi lub maszerujący (np. w biegach górskich) prawą. Zwłaszcza jeśli będąc w środku, czy ogonie stawki górskiego biegu koniecznie potrzebujesz wymachiwać nieroztropnie kijami. Najlepiej tak, żeby wybić komuś oko. Gratulacje. 

3. Ustawianie się na starcie w nieodpowiednim miejscu! - Startujesz w Nordic Walking i ustawiasz się przed biegaczami? To niezbyt rozsądne. Naprawdę myślisz, że będziesz na mecie przed nimi? A może jesteś biegaczem (początkującym lub nie), którego od czołówki dzielą całe lata świetlne, bądź też po kilku (kilo)metrach przechodzisz do marszu? Naprawdę musisz stawać z przodu stawki utrudniając tym szybszym wyprzedzenie Cie? Może dzięki temu dobiegniesz szybciej do mety, mimo, że Twoja forma nijak ma się do tego planu? Po co Ci to? Tylko niepotrzebnie zepsujesz sobie tempo i Twoje optymistyczne założenia szlag trafi. Jeśli nie masz na swoim koncie przynajmniej kilkudziesięciu startów w zawodach, naprawdę najlepszym wyjściem dla Ciebie będzie rozpoczęcie z tyłu stawki i stopniowe podkręcanie tempa. Jeśli nie walczysz o czołową dziesiątkę, to właśnie dla Ciebie ustalono czas netto, więc nie musisz się przejmować tym, kiedy przekroczysz linię startu.

4. Szacunek dla innych! - Czy naprawdę myślisz, że inni uczestnicy to są Twoi wrogowie, których nie dotyczą zasady kultury i wzajemnej uprzejmości? Być może w internecie i za kierownicą uwielbiasz wyzywać i hejtować innych, ale biegowy świat to zdecydowanie nie miejsce do tego. Jeśli ktoś jest od Ciebie szybszy, to doceń to zamiast utrudniać. Jeśli ktoś na treningu w parku macha do Ciebie w geście pozdrowienia, odmachaj, nie zgrywaj księcia. Jeśli w biegu startuje zbyt duża liczba uczestników, bo organizator źle zaplanował limit startujących, postaraj się uszanować innych - nie przepychaj się, nie wymachuj łokciami, nie wyzywaj. To nie jest wina innych zawodników! Jeśli dobiegłeś do punktu żywieniowego i wziąłeś to czego potrzebujesz - nie blokuj innym dostępu i zrób miejsce (uwzględniając przy tym punkt 6).

5.Nie kradnij! - podrabiasz numery startowe, żeby wystartować za darmo? Nie płacisz za pakiet, korzystajac ze świadczeń i kradnąc medal? Jesteś zwykłym przestępcą i złodziejem okradającym innych, uczciwie płacących za udział w zawodach. Okradasz też organizatorów z ich ciężkiej pracy o to, by zrobić coś dobrego dla innych. To samo dotyczy uczestników, którzy faktycznie zapłacili za pakiet, ale po biegu roszczą sobie prawa do zgarnięcia wszystkich butelek izotonika, bananów, batonów itp. Jeśli chcesz wziąć coś w większej ilości niż przysługująca uczestnikowi ZAPYTAJ organizatorów, czy jest wystarczający nadmiar, tak aby nikomu z wolniej biegnących nie zabrakło. Ten dodatkowy napój czy bananek, nie zbawi Twojego portfela ani brzucha. Komuś kończącemu za chwilę maraton może być niezbędny do szybkiej regeneracji.



6. Patrz w lusterka! - biegając, bardzo często odruchowo spoglądam "w lusterka" tak jak w samochodzie. Nie znajdując ich tam, zmuszony jestem często obracać głowę do tyłu, tak aby nikomu nie wpaść pod nogi lub koła. Szkoda, że bardzo często biegnący w zawodach nie myślą o tym, że zmieniając nagle kierunek biegu, bo na przykład zobaczyli znajomego wśród dopingujących, mogą wpaść komuś pod nogi doprowadzając do ryzykownego zdarzenia. Nie jesteście królami trasy! To samo dotyczy spluwania, smarkania, wypluwania wody. Pomyślcie, że ktoś za wami może oberwać! To samo dotyczy, jeśli organizator dopuszcza, rowerzystów supportujących biegaczy. Jeśli komuś towarzyszysz na trasie, zwracaj szczególną uwagę, czy nie blokujesz mu ścieżki. Podobnie jest w przypadku kiedy zbiegasz z góry i zbliżasz się do kogoś wolniejszego. Nie będzie uszczerbkiem na honorze ostrzegawcze krzyknięcie, że się zbliżasz. "Lewa wolna" wystarczy, by obie strony były bezpieczne.



7. Nie skracaj trasy! - kogo chcesz oszukać tym przycinaniem trasy?  Samego siebie? Myślisz, że jak przytniesz po przekątnej, tam gdzie wszyscy biegną dookoła drzewa, czy krawężnika, to Twoja życiówka będzie coś znaczyć? Jaki sens ma w takim razie start w zawodach? Znane są przypadki oszukiwania na pętlach, czy zamieniania czipów tylko po to, żeby oszukać wynik. Po co? Aż takie masz kompleksy? 



Z pewnością macie też swoją listę zachowań i grzechów, których nie tolerujecie. Chętnie uzupełnię listę o Wasze doświadczenia! Spróbujemy razem poprawić świat biegania?

Mateusz Banaś

piątek, 20 stycznia 2017



Blue Monday - czyli jak przetrwać listopad, grudzień, styczeń i luty


Zbliżający się koniec roku oznacza początek szarówki, chłodu i szybko zapadających ciemności. Do tego dochodzi najnowszy celebryta medialny - SMOG. Mimo oblodzonych chodników, wiejącego wiatru i ciągłego kataru, pracować i biegać trzeba. Dzień krótki, więc najczęściej wszytko to robimy w ciemnościach lub w najlepszym razie - smogowej szarzyźnie.

Co zatem zrobić, aby nie złapać "doła"? Co jeśli, samo bieganie nie wystarcza? Na rower za ślisko i za zimno, a na basen daleko?

Odwróć kalendarz!

Zastanawialiście się kiedyś nad fenomenem Australii, gdzie lato przypada w czasie naszej zimy?

Nic nie stoi na przeszkodzie, aby zrobić Australię w Polsce! Czy naprawdę na wakacje trzeba jeździć w sezonie letnim, pełnym zapchanych plaż, rozwrzeszczanej dzieciarni i wywindowanych cen? Wreszcie, czy udane wakacje koniecznie wymagają upalnej pogody, żeby się dobrze bawić?

Nie, jeśli lubisz biegać, jeździć na rowerze lub po prostu nie lubisz leżeć plackiem na plaży jako substytut wypoczynku!

Jest mnóstwo miejsc na świecie, gdzie okres październik-kwiecień jest czasem zmniejszonego napływu turystów, a ceny spadają często o 50% i więcej w stosunku do tak zwanego "high season".

Szczęśliwie dla biegających, w wielu z tych miejsc są mądrzy ludzie, którzy potrafią wypełnić czas nieco słabszej pogody i podreperować budżety lokalnej społeczności poprzez organizację różnego rodzaju eventów. Skupmy się na tym co podróżujący biegacze lubią najbardziej - maratony, ultramaratony, triathlony, półmaratony...  Wszak im mniej palącego słońca, tym bieganie przyjemniejsze! Dlaczego by nie połączyć przyjemnego urlopu z przyjemnym bieganiem?

Konkrety i zalety ;)

1. Wykorzystując urlop (standardowo na etacie 26 dni w roku + weekendy = 35 dni) tylko w przedziale październik-kwiecień, wydaje się, że mamy go więcej.

2. Jeśli sami sobie nie jesteśmy szefem, to z pewnością z takiego obrotu sprawy będzie zadowolony nasz kierownik, ponieważ prawdopodobnie mało będzie innych osób chcących brać 1,2,3 - tygodniowy urlop w tym czasie. Wasi koledzy z pracy z pewnością docenią to, że nie będą musieli z Wami ustalać czy mogą jechać na wakacje z dziećmi do Władysławowa w czerwcu, lipcu, czy sierpniu, ewentualnie w "majówkę"

3. Koszty, koszty, koszty. W omawianym okresie "low season" (sezon niski) można spokojnie zaoszczędzić połowę kwoty, którą wydalibyśmy jadąc w szczytowym nawale turystów. Oszczędzamy na wszystkim, począwszy od ceny biletu lotniczego, parkingów, obiadów restauracji, noclegów, czy atrakcji turystycznych, a skończywszy na wynajmie samochodu, czy kupnie pamiątek. Dzięki temu zamiast jechać na jedne wakacje, stać nas na dwa lub nawet trzy wyjazdy.

4. Wśród osób aktywnych tj. biegacze i ich rodzina, czy bliscy znajomi, bardzo łatwo jest zmotywować sporą grupę wyjazdową w krótkim czasie. Jest to o tyle łatwe, że wystarczy przedstawić wizję pięknej krainy, relatywnie ciepłej temperatury (w porównaniu ze styczniowym -12 w Polsce) i dorzucić do tego atrakcję w postaci interesującego maratonu. Gdy już "zaświecą im się oczy", następuje chwila refleksji i standardowe "Ile to kosztuje? Chyba mnie nie stać".
Szybka kalkulacja objawia tak spektakularną cenę, że głupotą byłoby się nie zdecydować w ciągu paru chwil :) Cena będzie tym atrakcyjniejsza im grupa urlopowiczów będzie większa, wszak łatwiej dzielić koszty na więcej osób.

5. Jak to się robi? Cały proces "organizowania" wakacji z reguły nie zajmuje więcej niż godzinę. Pierwszym, podstawowym warunkiem ułatwiającym wiele rzeczy jest posiadanie jakiejkolwiek karty kredytowej. Zazwyczaj zaczyna się od sprawdzenia cen lotów, jeśli ktoś zna odpowiednie techniki obniżania cen biletów lotniczych, to tym lepiej. Ale nawet laicy w tym temacie znajdą bardzo atrakcyjne ceny na wiele "ciepłych" destynacji. Oczywiscie loty powinny się wpasowywać w terminy interesujących nas maratonów (chyba, że stawiamy na samodzielne bieganie, jeżdżenie rowerem, trekking, wspinaczkę, nurkowanie itp.) Kolejnym punktem jest przeszukanie bazy noclegowej (jest wiele bardzo prostych w obsłudze serwisów rezerwujących i porównujących ceny). Następnie potrzebna jest podstawowa znajomość j. angielskiego lub pomoc kogoś kto go zna, aby zapisać się na interesujący nas bieg. Gdy mamy już te 3 problemy rozwikłane, zostaje nam ewentualny wynajem samochodu. Zapewne wielu z Was wynajem samochodu kojarzy się z czymś strasznie drogim. Otóż nie, jeśli robimy to w "low season" dzieląc koszty na 4 osoby. Wtedy bardzo często tydzień korzystania z takiego auta wynosi około 100-150zł na osobę. Co w porównaniu z ilością czasu i pieniędzy zmarnowanych na komunikację miejską, daje naprawdę atrakcyjny wynik. Rezerwację warto przeprowadzić samemu, ale poświecić jej trochę więcej czasu, gdyż często okazuje się, że pierwszych kilka sprawdzonych przez nas wypożyczalni oferuje znacznie wyższą cenę, niż np. dziesiąta sprawdzona z kolei, a mniej inwestująca w reklamę w internecie. To w zasadzie wszystko. Wymienić walutę i można jechać :)

Gdzie zatem jechać?

Ooo, wybór jest naprawdę przebogaty. Wystarczy chwila poszukiwań, np. na aims running calendar. by znaleźć inspirację. Sam mogę polecić następujące kierunki z którymi miałem/mam do czynienia:

(w nawiasach terminy maratonów)

Tanie (tygodniowy wypad ze wszystkimi możliwymi kosztami zamyka się poniżej 2 tysięcy złotych):

- Teneryfa (listopad) - 20 stopni ciepła
- Ateny (listopad) - 17-21 stopni
- Porto - 15-17 stopni
- Lanzarote (listopad/grudzien) - 23 stopnie
- Gran Canaria (styczeń) - 25 - 28 stopni
- Marrakesz (styczeń) - 18-23 stopnie
- Madera (styczeń) - 16-20 stopni
- Malta (luty) - 17 stopni
- San Valentino (Włochy) (luty) - 15-20 stopni
- Cypr (marzec)

Droższe (ale i tak czesto tansze niz w sezonie):

- Nowy Jork (listopad) - czasem nawet 20 stopni ciepła
- Kuba (listopad) - goorrrąco :)
- Jamajka (grudzień) - goorrrąco
- Japonia np. Kanazawa, Osaka, Tokio (listopad - luty) - 15 stopni

To tylko propozycje. Zachęcam do samodzielnych poszukiwań i odejścia od stereotypowego mitu spędzania urlopu na "nicnierobieniu". W końcu, nic tak nie kształci jak podróże ;)

Na zachętę, kilka fotek z ubiegłorocznego wypadu na Gran Canarię ;)

Byle do wiosny!

Mateusz Banaś













wtorek, 3 stycznia 2017


W myśl zasady, pisz tylko kiedy masz o czym. Czasem milczenie jest złotem...

Organizator - Człowiek Orkiestra

1 stycznia zorganizowałem swoje trzynaste zawody biegowe. XI Śląski Maraton Noworoczny "Cyborg" był najciekawszym wyzwaniem z jakim do tej pory miałem do czynienia. Nietypowa formuła, nieco utrudniona logistyka z uwagi na termin i pogodę. Nie mówiąc o konieczności poświęcenia własnego Sylwestra i Nowego Roku. W wielkim błędzie jest jednak ten, kto myśli, ze organizacja zawodów dla setek biegaczy to bułka z masłem. Niektórym wydaje się, ze to proste, łatwe i przyjemne, pół dnia roboty i gotowe. A jak jest naprawdę? Czy uczestnicy mają rzeczywiście prawo, by mieć roszczeniową postawę wobec organizatorów? Czy jest coś co wynagradza wysiłek organizatorów i wolontariuszy? Z pewnością nie są to pieniądze, choćby nie wiadomo jak duże.

Oto kilka przemyśleń które naszły mnie, gdy dwa dni po zawodach myliśmy z Eweliną podłogę w biurze zawodów. Praca organizatora to nie tylko wręczanie nagród na podium, uściski dłoni i przyjemne pogawędki w trakcie imprezy. Przyjrzyjmy się ile różnych funkcji musi połączyć ze sobą organizator prawie każdych zawodów.

1. Planista/analityk/logistyk - biegowi należy nadać kształt, wymyślić jego nazwę, termin, miejsce, oszacować potencjał, przygotować harmonogram działań, przemyśleć bazę zawodów, czy ich trasę, a także rozsądnie zaplanować wpisowe i to co klienci (uczestnicy) otrzymają w zamian.

2. Grafik/marketingowiec - imprezie należy nadać chwytliwą i atrakcyjną oprawę, począwszy od nazwy, przez formułę, skończywszy na projekcie nagród, plakatów, ulotek itp. itd.

3. Telemarketer/negocjator/dyplomata - organizacja zawodów to niezliczone dziesiątki telefonów i wizyt w różnego rodzaju miejscach w których trzeba załatwić wszystko co niezbędne, często mając za atut jedynie własną asertywność, odwagę i tak zwane "gadane". Bardzo często trzeba wiele rzeczy wynegocjować, czy wytargować, tak by finalne koszty nie przerosły zysków.

4.  Przedstawiciel handlowy/menedżer - o tak, praca u podstaw, to bardzo dużo jeżdżenia, dzwonienia, pisania w poszukiwaniu sojuszników, partnerów, sponsorów.

5. Prawnik - czasem liczba pism i formalności które trzeba spełnić jest naprawdę ogromna.

6. Kierowca/kurier/tragarz - żadne poważne zawody nie odbędą się bez setek, a czasem nawet tysięcy przejechanych kilometrów, często najróżniejszymi samochodami.  Oprócz jeżdzenia, organizatora czeka też cała masa dźwigania i przewożenia różnych rzeczy z punktu A do punktu B, a potem z powrotem do A. To również prawie gwarantowany ból pleców.

7. Księgowy - bez solidnej matematyki nie ma żadnego biegu. Samo odznaczanie wpłacających uczestników to już niezła gimnastyka. Każdy dzień od pomysłu do kilku dni po zawodach, to dzień z kartką w ręku.

8 .Sprzątaczka/śmieciarz - po każdym biegu jest całe mnóstwo sprzątania. Od "rozbierania" linii startu/mety, po czyszczenie muszli klozetowych, czy wpychanie śmieci do kontenerów.

9. Specjalista ds. zakupów hurtowych i hazardu - to nie jest "kaszka z mleczkiem" wymyślić ile potrzeba wody, czy bananów dla określonej liczby uczestników. Jak zrobić, aby nie było za mało, ale też żeby nie zostać z setką czekolad, bananów, czy papierów toaletowych?

10. Ochroniarz - organizatorzy czuwają nie tylko nad przebiegiem imprezy, ale też nad bezpieczeństwem uczestników i ich rzeczy w depozycie.

11. Mierniczy/tropiciel/graficiarz - przygotowanie trasy biegu, tak aby była bezpieczna i przejrzysta dla uczestników, a jednocześnie miała określony dystans, to czasem ogromna gimnastyka dla mózgu. Czasem można się również wykazać zdolnościami malarskimi i graficznymi.

12. Meteorolog - o tak, bez dobrego "nosa" do pogody nie jest łatwo w tej "branży". Organizatorzy muszą być gotowi "w blokach startowych" i mieć przygotowane warianty na różne warianty pogodowe.

13. Didżej/Wodzirej/Konferansjer - żaden organizator nie może być ponurym mrukiem, który nie umie powiedzieć kilku składnych zdań do mikrofonu. Czasem trzeba to połączyć z umiejętnościami didżejskimi czy dobrym poczuciem humoru, tak aby niejednokrotnie zmarznięci lub przemoczeni uczestnicy się nie nudzili i potrafili wytrzymać jakiś czas przed sceną.

14. Sędzia - każde zawody muszą mieć regulamin, który powinien mieć tak zwane "ręce i nogi". Wierzcie lub nie, ale uczestnicy potrafią się doczepić do wszystkiego czego nie ujmiecie w regulaminie. Oprócz tego, trzeba umieć ten regulamin egzekwować i sprawiedliwie stosować.

15. Detektyw - bywa i tak, że znajdzie się grupa (mniejsza lub większa) delikwentów, którzy będą chcieli okraść organizatora i uczciwych uczestników. Najczęściej kradzież ma formę wystartowania w zawodach bez opłacenia startowego (np. z fałszywym numerkiem startowym) i skorzystania ze wszystkich świadczeń np. medalu, posiłku, bufetów na trasie itp. Nie jest możliwe całkowite wyeliminowanie tego procederu, ale można go ograniczać dzięki czujności wolontariuszy i organizatorów.

16. Pan "lotto" - często jedną z ról organizatora jest przeprowadzanie konkursów z nagrodami w taki sposób by były sprawiedliwe, przejrzyste i emocjonujące.

17. Barman/bufetowy - przygotowanie bufetu na trasie to często nie lada wyzwanie. Czasem produkcja napojów i przekąsek trwa pełną parą przez kilka godzin.

18. Elektryk - bardzo często okazuje się, że w błyskawicznym czasie trzeba wymyślić które kable do czego pasują i jak coś ma zadziałać. Jeszcze częściej okazuje się, że coś nie działa jak powinno i trzeba wymyślić szybką alternatywę. Prąd to bardzo groźny sojusznik organizatora.

19. Pakowacz - jak myślicie, ile czasu sprawnej ekipie pakującej zajmuje zrobienie np. 500 reklamówek z np. 10 rzeczami w środku? W zależności od strategii odpowiedzi mogą być bardzo różne...Grunt, żeby dobrze się przy tym bawić.

20. Ratownik/kierowca karetki - czasem zdarzy się, że trzeba kogoś pilnie zwieźć z trasy i organizator musi liczyć się z koniecznością szybkiego przywiezienia uczestnika lub wysłania do niego ratownika.

21. Dziennikarz/Rzecznik prasowy - każde zawody to masa pisania, publikacji, tworzenia tekstów, czasem wywiadów radiowych i telewizyjnych. Dobrze jest mieć w miarę lekkie pióro i nie wstydzić się wypowiedzi.

22. Konsultant - ilu uczestników, tyle pytań i odpowiedzi. Od pierwszego dnia od pomysłu do kilku dni "po" trzeba czytać pytania biegaczy i na nie sprawnie odpowiadać, tak aby nikt nie czuł się pokrzywdzony lub niedoinformowany.

23. Generał ;) - ktoś w końcu musi ustalić strategię i pilnować jej realizacji.

Gdyby się lepiej zastanowić, to pewnie znalazłoby się jeszcze kilka funkcji, które bardzo często skupia na sobie jedna lub kilka osób organizujących zawody. Mając świadomość tego, jak ciężką jest praca Organizatora, wygląda na to, że nie ma czegoś takiego jak zbyt wysokie opłaty startowe, gdyż bardzo często tym ludziom po prostu należy się godziwa zapłata za nieustający wysiłek, zarówno fizyczny jak i psychiczny. Wierzcie lub nie, ale tydzień przed imprezą, to głównie nieprzespane noce i nerwy. Zastanawianie się nad tym o czym zapomnieliśmy lub co może się nie udać. Dzień zawodów to bardzo często dzień kiedy nie mamy czasu ani ochoty by coś zjeść, a pod wpływem adrenaliny zapominamy o wizytach w toalecie. To również około setki telefonów w ciągu jednego tylko dnia.

Nie przedłużając. Warto poświęcić chwilę na refleksję, nim skrytykujemy jakiś bieg lub zaczniemy narzekać na wysokość wpisowego. Regeneracja po zawodach praktycznie zawsze zajmuje mniej czasu uczestnikom niż organizatorom. Często mija kilka dni, nim Ci ludzie porządnie odeśpią pracę którą włożyli by zrobić coś dla nas wszystkich, uczestniczących w zawodach. Wierzcie lub nie, ale ich motywacją do robienia kolejnych zawodów nie są pieniądze, ale uśmiechnięte twarze i pozytywne pobiegowe komentarze. Satysfakcja z robienia czegoś wspaniałego dla innych. Pamiętajmy o tym.

Mateusz Banaś